Praca w odłamkach urczuć, zakopanych dziś na dnie
W tak potrzaskanej głowie, łatwo stanąć jest na szkle
Pora skupić albo spalić każde z tamtych zdjęć
Skrzyżowane drogi, wszystkie nasze plany też
Kolorowe wizje i mu cel, porośnięte już przez plec
Paradoksy każdej z moich cech, dzięki Tobie o nich wiem
Mój rytm burzy, tak jak płukający deszcz
Jak deszcz wzięłaś frażę
Fragment duszy, czego jeszcze możesz chcieć?
Wolę zranić, nie chcę stracić żadnego z tych miejsc
Boję się, czy otwagi mi wystarczy, bo wciąż pulsuje krew
Moje wargi, moje blizny zapamiętają Cię
Choć nie widzę szczęścia, nie widzę rytmu
Żadnych wyjść i nie czuję Twoich rąk
Słyszę Twój śmiech
Betul