Dzielę z tobą dzień na dwoje,
na dwoje noc.
Cudowności,
niepokoje i chleb,
i koc.
Ty bierzesz pół i połowę lat,
dobrego snu aż do dnia.
Śpiew na dwoje,
serce moje,
na
dwoje los,
aż do dnia.
A tu dnia pełnodobowy,
wyżą skąd ta westylia,
strasz się to unieść w smak i chudą wyciągać szyję na wija,
tak!
Na wija, na wija, na wija, na wija, na wija,
tak!
Nie,
nie dziel się,
każdy dzień,
tylko sobie bierz i słońce,
i deszcz,
i życie,
i święte,
wiecie się czy się nie,
bierz sobie i zniknij z nim,
gdzie mnie.
Nie dziel się,
życie ma wtedy lepszy smak,
hej,
przestań się sam,
ja ci gram,
ja ci gram,
tylko tak!
A tu anioł domowy,
diabła szybko i sprawnie spiesza,
od stu do głów i z sobą,
dzielę znów jak dawniej i dzielę znów,
jak dawniej, jak dawniej, jak dawniej,
jak dawniej, jak dawniej, jak dawniej, o!
Myśli smutne i wesołe, wszystko co wiem,
między diabłem i aniołem,
nocą i dniem,
ty bierzesz pół i połowę ja,
dobrego snu aż do dnia,
a śpiew nadwoje,
serce moje,
nadwoje los
mi łama.