Przypłynęła z wielkich rzek, bosanowa Szabada.
Czyste serce ma jak śnieg, choć mówią o niej tu.
Inaczej na śniadanie cukier je,
nocą pije biały gin.
A nad ranem,
gdy ja śpię,
cicho zimna drży i płacze.
Wezmę cię do łóżka, nie płacz już, bo pta się.
Patrz,
tu jest poduszka i dla ciebie ja się wybacz.
Wybacz, że na go śpię.
Ogrzej się na płatkach, szmatkach i różyczkach,
gdzie sny są moje, będzie i muzyczka.
Wybacz,
że na go śpię.
Migdałowy zapach twój w moje włosy wplątał sen.
Widzę znów moty i rój i kwitnie, kwitnie len.
W dolinie kupię ci żywego lwa,
byś jak w domu miał atku.
Posłuchajmy, co tak gra i żali się nam jak.
Dziewczyna.
Wezmę cię do łóżka, nie płacz już, bo pta się.
Patrz,
tu jest poduszka i dla ciebie ja się wybacz.
Wybacz, że na go śpię.
Ogrzej się na płatkach,
szmatkach i różyczkach,
gdzie sny są moje,
będzie i muzyczka.
Wybacz, że na go śpię.
Na zielonym stole stoi pełna szklanka,
czyśty mi piosenka,
czyśty mi kochanka.
Wybacz, że na go śpię.
Noce niedośnione,
oczy nieprzytomne,
tańczy panna młoda,
życia nam nie szkoda.
Wybacz,
że na go śpię.
Zapłakałaś dziś przez sen i ołałaś mnie,
nie mnie.
Bardzo smutny to był tren i nie wiem,
czy to źle,
czy pięknie.
Zapamiętam dotyk twój
i sukienki z czarnych róż,
a ty mnie się trochę bój i nie myśl,
że mi serce pęknie.
Sama idź do łóżka,
nie płacz już głupta się,
patrz tu jest poduszka i samotny ja się wybacz,
że sama śpię.
Ogrzej się na płatkach,
szmatkach i różyczkach,
tam gdzie sny są moje,
nie śpij już muzyczka.
Wybacz, że sama śpię.
Na
zielonym stole stoi pełna sznanka,
czyś ty mi piosenka,
czyś ty mi kochanka.
Wybacz,
że zbudzę się.
Noce niedośnione,
oczy nieprzytomne,
mija w rzece woda i ja osanowa.
Wybacz,
że sama śpię.
Noce niedośnione,
oczy nieprzytomne,
mija w rzece woda i ja osanowa.
Đang Cập Nhật
Đang Cập Nhật
Đang Cập Nhật