Pewien pas Belcanda eks-król
Poczuł raz frustrację i ból
Że już dziś,
co za snyd
Nie zachwyca się nim nikt
Lecz ten pas, nie każdy to wie
Mówić pas, nie myślał o nie
Walczyć o niby lew
By świat wielbił jego śpiew
Ludzie co nie odróżniali La panomy odlaskali Przerażeni przystawali
Słuchając jak bas,
patyty co dzień raz po raz Belcanto doskonali
Mijał czas w czekaniu na cud A nasz bas mizerniał i chudł
Ale wciąż,
co za wstyd Nie zachwycał się nim nikt
Aż się raz odmienił spraw bieg Z nieba zszedł,
puczini i rzekł
Po co z ciem,
rafiasz tak Spróbuj basie śpiewać tak
Ty,
dawa ty, *** tabryby daby dyby daj
Ludzie co nie odróżniali La panomy odlaskali Zachwyceni przystawali
A potem hop siup,
patyty stworzyli fanklub I piano w nim śpiewali
Jak obolał co dzień rano
Powtórz sobie prawdę znaną
Ale rzadko stosowano
Nie zawsze twój bas, a kiedy dociera do mas
Czasami czewa, kiano ty, dy, tabryby dyby daj
Đang Cập Nhật