Nie wchodzę do klatkiOglądamy tam małpkiW ogóle nie chcą walkiNie zawierzą się martwićJestem pikselem na matrycy wspomnieńChodziłem po mieście, nuciłem tamtą piosenkęNagle melodia uciekła, co jeśli nie wróci już więcejMoją uwagę przykuła rozmowa, kilkoro dzieciaków pod kepsemDyskutowało zaciekle, o tym kto kogo wyjaśni nam wejmieNagle zaczęli coś krzyczeć, płynęły słowa skażone jak PrypećMuszę ścigać się ze sobą sam, ze sobą samZapętany w dziwnej wizjiMuszę ścigać się ze sobą sam, ze sobą samNa igrzyskach osobowościWśród dziarek na twarzy farbowane włoskiWśród patostrimów i obelgFace to face'y, romanse i plotkiZabijasz emocje w tych dzieciach świadomieCzy robisz to nieumyślnie jak Baldwin?Boże proszę pozwól zostać mi sobą w tej dżungliChcę byś tutaj mogliDlatego biegnę, wskazują drogi na skrótyLecz czuję, że nie chcęWierzę, że praca i upór przebiją przez ciernieDrogi słuchaczu, jeśli tu jesteśProszę oczekuj od świata czuć więcejSłaba to wizja, by pięćdziesiąt tonów śpiewaćCało o niczym na piątkowej plejceUciekam, lecz wrócęJeśli chcę zmienić coś muszęMuszę ścigać się ze sobą sam, ze sobą samZapętlony w dziwnej wizjiMuszę ścigać się ze sobą sam, ze sobą samNie wchodzę do klatkiZabieram synów do domuTo co oglądamy tam małpkiSą zaspane tygrysy i słońW pokoleniach są walkiW pokoleniach są showNie zamierzam się martwićJestem pikselem na matrycy wspomnieńNiewielką łódką na sztormieLecz pierwsze promienie za oknemZwiastują wspaniały światŻycie jest biegiem przez płotkiUstami niedockiem swych łokciLecz nie chcę się martwić okropnieWalcząc kolejną z szansJestem pikselem na matrycy wspomnieńNiewielką łódką na sztormieLecz pierwsze promienie za oknemZwiastują wspaniały świat