Ciało skurwione raz, już się kurwi cały czas
Ty myślałeś,
że to miłość,
a okazał się być fałsz
Nie śpisz trzecią noc, widzisz tylko dno butelki
Zaraz eksploduje głowa,
to nie czas na fajerwerki
Powiedz mi kim być, kim kurwa trzeba być
Żeby mówić,
że się kocha,
potem stracić i się zmyć
Ty nie powinnaś żyć, ty nie powinnaś śnić
Chłopak prawie się przekręcił od tych pierdolonych kierek
Ty chodzisz uśmiechnięta,
pijesz piwo,
palisz planty
Zero struchy w tobie,
znów to samo,
lecisz z party
On wiedział jaka jesteś, nawyki próbował zmienić
Mówiłaś,
że ci smutno,
to przyjeżdżał cię przytulić
Wszystko było dobrze,
ale pieniędzy nie dawał Nie dawał,
bo sam nie miał,
ty myślałaś,
że to kawał
Tak chciałaś tych uczuć,
teraz nagle wiecie nada Jedziesz znów na starym koniu,
lecz dla ciebie to nie strada
Sam nie wiesz czemu znów wjebałeś się w bagno Sam nie wiesz czemu,
czy wiedzieć sam nie chcesz
Znów brakuje tlenu,
spadasz sam tam na dno Nic więcej nie mów,
tylko z problemem się zmierz
A ty jeśli zdradziłeś,
to jesteś nikim A ty jeśli zdradziłaś,
to jesteś nikim
Jak na wino,
a Kasia lepiej szybko odstni,
nie może ci ufać,
bo do chrystwa masz skłonności
Ziomek mówi,
że u niego śnieg pada cały rok Pusty wzrok,
krwiejny krok,
serce pęka
Mówi,
że pochłonął go już całkowicie mrok Miał kobietę,
dzieci,
***,
dzisiaj inne perypetia
Bo puściła się kobieta,
kobieta to szmata Chłop harowa jak wół,
by zawsze wszystko miała
Dawał więcej,
więcej zawsze było mało Pazarne intencje,
nieważna miłość,
aściano
Wszystko mu zabrała,
oprócz prawdy i wiary Siłę,
pewność siebie,
nie mógł wydostać się z bagna
Na zjazdach koszmary,
musiał wziąć to na bary Był sam tu bez ciebie,
więc to już był standard
Miałaś go poskładać,
a nie ranić tu strach Miałaś być opoką,
nie burzą pełną kłamstw
Gdy opadły emocje,
minął straszny mrok Komu oddajesz swe serce,
ty ostrożny bądź
Sam nie wiesz czemu,
znów wjebałeś się w bagno Sam nie wiesz czemu,
czy wiedzieć sam nie chcesz
Znów brakuje tlenu,
spadasz sam tam na dno Nic więcej nie mów,
tylko z problemem się zmierz A ty jeśli zdradziłeś,
to jesteś nikim A ty jeśli zdradziłaś,
to jesteś nikim
Jak na wino,
a ka się lepiej szybko otknij Nie może ci ufać,
bo do kurstwa masz skłonność
Nieraz pomogłem,
nieraz podałem rękę Ile nie dawałem skurwysyny,
chcieli więcej Teraz już ich znam,
więc z daleka ich wywężę Noże za plecami,
oni czają się jak węże
Przesyki,
słyszę kłamstwa tych sóg,
które rogi przyprawiają tobie znów
Ty złamane serca,
ona zamiast serca lub nie zostało ci nic więcej,
tylko ten ostatni bóg
Ziomale,
to tu mieli być odeźli,
nie ma już przyjaźni,
spalili się jak bledki
Kiedy miałeś to warto,
wydawali się wieczni,
wystarczy,
że się potkniesz,
to się odwrócą w bieżni
Dlatego nie chcę szmarg,
ani fejk ziomków,
ze mną tylko ci,
co byli od początku
Bamy o siebie,
jak rodzina bez wyjątków,
braci się nie traci,
kurwy eliminuje w zarodku