Nie
znasz słów,
zakopane są na dnie,
nigdy się nie dowiesz,
choć
słyszeć chcesz,
badnie snów,
ponawijane to portret pamięciowy myśli,
czuły punkt.
Serca już nie kładę na dłoni,
nie chcę znów udawać, że nie boli.
W sobie płód nie rzucam pod nogi,
by szłam,
nie wchodzę do tej samej wody.
Bo wolę być dla ciebie znakiem,
zapytaniem innym smakiem,
nierozwiązanym równaniem.
Inaczej.
Zadaż mi ból, zadaż...
Wolę być dla ciebie znakiem,
zapytaniem innym smakiem,
nierozwiązanym równaniem.
Inaczej.
Zadaż mi ból, zadaż mi ból.
Ból, ból,
ból,
zadaż mi ból.
Zbiegnie świat i nie dogoni mnie w pociągu bez biletu,
jadąc.
Nie wiem gdzie,
pewne jest,
będę tam gdzie chcę,
nasza stacja nigdy nie powtórzy się.
Sniega miąższe, w polu wiatr goni,
w oczach cóż, zostały łzy po nim.
Znika grunt i topi się w to,
nie wyszłam,
nie wchodzę do tej samej wody.
Bo wolę być dla ciebie znakiem,
zapytaniem innym smakiem,
nierozwiązanym równaniem.
Inaczej.
Zadaż mi ból, zadaż...
Wolę być dla ciebie znakiem,
zapytaniem innym smakiem,
nierozwiązanym równaniem.
Inaczej.
Zadaż mi ból, zadaż mi ból.
Uuuu...
Uuuu...
Wolę być dla ciebie znakiem,
zapytaniem
innym smakiem,
nierozwiązanym równaniem.