Dzisiaj znów są moje zbórodziny, poprzednie były wczoraj, tak szybko minął rok.Gości tłum przez salon się przebinie, kilku bliskich ludzi rozjaśni blichtru mrok.Doszedłem tam, gdzie chciałem kiedyś być, nie wiem czy wybrałem dobrze, czy też całkiem źle.Nie boję się jesieni ani chłodu, nie wstrzyma nikt płynącej wody.Koniec mego świata to jeszcze nie jest rez, przyjaciół mam tych samych co przed laty.Nieważne dokąd, ale z im dewizą moją jest.Podziwiam wciąż kwitnące kwiaty, żyją tylko chwilę, lecz chwila ta piękna jest.Dzisiaj znów są moje urodziny, poprzednie były wczoraj, tak szybko życie dna.Gości tłum przez salon się przebinie, kilku bliskich ludzi rozjaśni blichtru mrok.Każdy dzień jak stronę mojej książki pisać chcę, najlepiej jak się da.Doszedłem tam, gdzie chciałem kiedyś być, nie wiem czy wybrałem dobrze, a może całkiem źle.Przyjaciół mam tych samych co przed laty, nieważne dokąd, ale z im dewizą moją jest.Nie boję się jesieni ani chłodu, nie wstrzyma nikt płynącej wody.Koniec mego świata to jeszcze nie jest kres.Napisy stworzone przez społeczność Amara.org