Drach klub pęka w szwach, boom, to jest na mnie stół, bang, trzep, trzęsie dźwięk, drach, boom, bang, digi, digi, dęk. Drach klub pęka w szwach, boom, to jest na mnie stół, bang, trzep, trzęsie dźwięk, drach, boom, bang, digi, digi, dęk. Mam Cię, hi! Jestem z ekipy AttyTimes. Jest daleko do świtu, dobry vibe. Znów gramy na żywo, więc się baw. Butelka pęka w pięć minut, znajomych setka, dżołg w rękach przy drinku. Kolej na panienkach, zdjęcia przed ekipą. Jak się masz, maleńka? Coś pijemy? Nie świruj, ej, ej. Dawaj wodą do góry, selektor, niech pas, pas, ściany burzy. W sufitu spada reflektor z powodu du-du-dużej miły. Kolumny drgają, łają, salą bujają, łają, dobre momenty nastają, łają. Drach, klub pęka w szwach, boom, dobry stan jest tu, bang, trzep, trzęsie dźwięk, drach, boom, bang, digi, digi, dęk. Przejmujemy kontrolę nad salą, aż najki się palą, majki, scena. Pierwsze rzędy oplanę gorzałą, jakbym w Monaco trofeum odbierał. Kolejka od fanek, zabieram je potem do studia, muszę mieć chórki dograne, jak gwiazda rocka rozpieprza mikser stojakiem, no i stage diving, ale nikt mnie nie łapie. Polą do góry, selektor, szyby pękają, łają, puzzle zamieniła się i klepka połączona w dźwięku walą. Ja mam tu zają, łają, ze skranów grają, łają, ona ma mnie, a ja ją, ew, ew, ew, obudylają. Drach, duch pęka w szwach, boom, dobry stan jest tu, bang, przetrzeń się dźwięk, drach, boom, bang, digi, digi, dęk. Szparty kokopustów z podkiepanym nosem, wypuszczam ***, stopy tutut, na parkie duszę i dupą pod rytm, nowe autos, stary styl, kieszenie ciężkie, odgandź mnie, tyto koleżanki, aż zabraknie nam sił. Tańczymy, pijemy, aż patniemy na ryj za sceną, gdzie nie może wejść nikt. Drach, duch pęka w szwach, boom, dobry stan jest tu, bang, przetrzeń się dźwięk, drach, boom, bang, digi, digi, dęk. Digi, digi, digi. Digi, digi, digi.