Wspadały gwiazdy jak bileKażda z nich przecież miała jakoś tam na imięCzasem się nawinie, czasem się coś nam nawinieZ nadzieją, że to nie na chwilęObiecywałem wam tyleRazy kurwa, że się jeszcze nie zabijęNa szybie palcą znowu określę twoje imięZ nadzieją, że mimo, że minieLat szesnaście, piękna młoda buźka to jest nie z tej bajkiJa bohater, ale ona nie chce tańczyćOna chce zostać mi z pierwszej klatkiA ten pacjent wciskał kurwa na psa marki z majerankiemMamie strasznie było przykro, a ja idę w buntKumple z opaloną fifką, a ja idę w hurtW piwnicy babki chowam wszystko, szybko idzie luzMa ulat z hajsem, dawaj wszystko w jeden tydzień ruchPod klatką prawie jak na chiflę, jak na dworcu jakimśTworzę się kurwa jak Carrington Heisman w końcu jakiśTa dupa z pierwszych wersów, że się podobałem zawszeNa klatce mówię, pokaż cycki w zamian, tam jej getI czai, że chwilę po wszystkim tamten pacjent wszedłZapłacił równo co do dyszki i wziął jakiś piećI ją zawinął, poszli ładować to razemOna z tym getem, on z tą piątką, dumny jak gość z gazetDziś rano widziałem ją żółtą jak słonecznikSmutną jak gówno, które ktoś zeskrobał spod podeszwySpadały gwiazdy jak bileKażda z nich przecież miała jakoś tam na imięCzasem się nawinie, czasem się coś nam nawinieZ nadzieją, że to nie na chwilęObiecywałem wam tyleRazy kucharze się jeszcze nie zabijeNa szybie palcą znowu kreślę twoje imięZ nadzieją, że mi może minieNie spotkamy się już w Płocku czy na popkillerachPuszczę jeszcze parę zwrotek tak na do widzeniaJa już nie mam zbyt wielu z nich, ale ja mam zbyt wieleJuż nic nie muszę, ja już jestem wolny terazWiesz mam swoje wady, ale kurwa kto ich nie maNie będę ci wciskał kitu, że nie boli nierazBoli kurwa jakby dealer lewy koks ci sprzedałGdy dociera, że bez ciebie nadal stoi scenaNikt nie dzwoni, nikt nie pyta, był se gości nie maNikt nie tęskni, no nasze miejsca są następniA po nich także są następniDziś ty przez przypadek puścisz se mój głos na pętliReszta powie kurwa co za zmętyKto dał wersję aż ci włosy stały ***Kto ci ściągnął z pętli, trzymał dłoń byś nie spałKto na siebie wziął to wszystko co przygnębiaNie ma za co, ale pora stąd wyjeżdżaćSpadały gwiazdy jak bileKażda z nich przecież miała jakoś tam na imięCzasem się nawinie, czasem się coś nam nawinieZ nadzieją, że to nie na chwilęObiecywałem wam tyleRazy kurwa, że się jeszcze nie zabijęNa szybie palcem znowu określę twoje imięZ nadzieją, że mimo, że minie