By dwa mego ciała ospałe żywioły
Były
polotną myślą, cóż wtedy przestrzenie
Dotem, jak im niosą się w przestworzach sokoły,
Szybowałbym,
by przerwać
nasze rozłączenie
Cóż,
gdybym miał pod stopą głaz w morzu skąpany
Na najdalszym przylądku samych krańców świata
Myśl
zlatuje nad lądy i nad oceany
Na sam dźwięk nazwy miejsca, gdzie chcę być
Z trzy lata tymczasem z dwóch żywiołów ciała
Jedną tylko złożę rzecz
Łudzę jak ziemia ciężką
i
słoną jak morze
Lecz, ach,
jedno mnie dręczy,
że w stworzenia planie
Nie było
moich susów poprzez kontynenty Z
gliny i wody moje cielesne mieszkanie
Więc czekać muszę, aż nas zbliży czas
zawzięty A z dwóch żywiołów ciała
jedną tylko złożę
Rzecz Łudzę
jak ziemia ciężką
i słoną jak morze
Z dwóch żywiołów
ciała jedną tylko złożę
Rzecz Łudzę jak ziemia ciężką i
słoną jak morze