Miłości moje ty trudna,
sunąca po grudzie
Po bruku sprzed drugiej wojny,
łatanych szytych chodnikach
Aaaaaah
Matczyna czuć zanika,
w slalomach unika
Uciekać stąd nikt nie pragnie
nad
Wisłą syrence się sprzedać.
To jory okieł znany,
pod włos ugłaskany,
mieszkam tu.
Rwie serce,
gdy znów nadchodzi niezapowiedzianie.
Znazi parady,
smutek wśród miejskich potwórek.
Na krzykach cisza niedzielna,
wyspa wiernym dzwoni.
Na religii całego świata
zbawienie mnie nie dotyka.
Zbawienie mnie nie dotyka.