Jej twarz szwara, zmarsnięta, co dzień skrywana,
dobitna, utręka.
Czy wystarczy jej sił,
by co dnia zamalować to,
co dla niej?
Zolą w pokój jest na co dzień.
Tak niewygodnie walczyć samą sobą bywa źle,
nie zaprzeczy.
Kolejną rolę grać, zakładać maskę i zbroję.
Lustro bije twarz, nieznaną to ja.
Niepewny wzrok to on, nie daje spać.
Gdzieś między dwoma światami zagubił się sens.
Znam się,
bywałam zupełnie inna.
A ja zawsze pewna i silna.
Przeszło mi przykro,
tak wszystko to odmieniło się od tak.
Nie chcę stać,
patrzeć i myśleć,
że udawałam wielki mit.
Tak niewygodnie walczyć samą sobą bywa źle,
nie zaprzeczy.
Kolejną rolę grać, zakładać maskę i zbroję.
Lustro bije twarz, nieznaną to ja.
Niepewny
wzrok to on, nie daje spać.
Gdzieś między dwoma światami zagubił się sens.
Czy to, co w sobie ma,
jest piękne i tak?
Czy to, co w sobie ma,
jest piękne i tak?
Teatru chyba wystarczy,
obie mały kruż wystarczy.
Czas przejrzeć w końcu na oczy obraz w środku.
I nie wszystko skończone nie powtarza któr.
Przestań udawać i lustro bije twarz,
nieznaną to ja.
Niepewny wzrok to on,
nie daje spać.
Gdzieś między dwoma światami zagubił się sens.
Czy to, co w sobie ma,
jest piękne i tak?
Czy to,
co w sobie ma,
jest piękne i tak?