Kiedy spadnie pierwszy liści, zaczniemy źli byćZnowu potrzebujesz, żebym on dał ci kurtkęBić, pluć, gryźć, ikmić, co gdybyLato dało się zachować na późniejW tym jednym nigdy nie dogadywałem się z DejsemBo nie jestem sobą z twoim zimnem i deszczemLecimy z Lovitz, zagarniam całą przestrzeńWchodzę na drzewo jak Filemon, w łapy co wezmęWziął mnie za Nemo, fan i teraz szuka codziennieA jestem tu i tam, a już u siebie nie będęMuszę zgrać już znowu okularia, nie chcęZaraziło się jesienią całe powietrzeI to działa jak balsamChcę usłyszeć, że ci kurwa wystarczaTamto lato, gdy po 3-0 gram zdałI jeździliśmy z rapem se od miasta do miastaChcę usłyszeć, że jest kurwa w porządkuBo się znowu wyjebałem i muszę od początkuWszystko to poukładać dla zdrowego rozsądkuZanim nadejdzie zima i to spuszę w zarodkuGdy spadnie ostatni liść i przestaniemy źli byćZnowu potrzebuję, byś oddała mi serceŻyć, czuć, być i kminić, że przecieżLato zostawiłem w tamtej piosenceKiedy spadnie pierwszy liść i zaczniemy źli byćZnowu potrzebuję, żebym oddał ci kurtkęPić, pluć, gryźć i kminić co gdybyLato dało się zachować na późniejPłynę parostatkiem w piękną depręKiedyś będzie ciepło jeszczeJeszcze ukradkiem wcisnąć escapeZanim znów nas jednie i poodpływamy każdy w swoją stronęWyciągnąłem pierwszą bluzęŁapie wdech, padał deszczA w powietrzu lekki stres jak na maturzeMiałem mały romans z latemAle rano zawinęło swoje gratyI nie zostało na dłużejKurze niepozamiataneChciałbym umieć o tym napisać kawałekO zapachu, który zapowiada zmianęO uczuciu, które jest dziś jak atramentBo, bo się biorę do pisania jak zwykleMija lato, a od lat naraz się kapa nie istniećSypia za to mało, lat za małoChciałem to wyźniećBo to wyście zaufali kiedy zacząłem misjęKurwoWięc się biorę do pisania jak zawszeListe opadają z drzew, a ty masz kocyk i kawkęI się nie boimy wiatru, bo dla nas to normalnePrzecieramy oczy ze zdumienia łapiąc go w żagleKiedy spadnie pierwszy liść i zaczniemy źli byćZnowu potrzebujesz, żebym mu dał ci kurtkęPić, pluć, gryźć i kminić co gdybyLato dało się zachować na późniejPłynę parą statkiem w piękną depręKiedyś będzie ciepło jeszczeJeszcze ukradkiem wcisnąć escapeZanim znów nas jebnie i poodpływamy każdy w swoją stronęI spadną ostatnie liści, przestaniemy źli byćZnowu potrzebuję, byś oddała mi serceŻyć, czuć, być i kminić, że przecieżLato zostawiłem w tamtej piosenceCześć i do zobaczenia!