Mówią do mnie tak, jak bym była tu łączaCzuję się cichym szeptem, słabym oddechemCo wpada w tłumChęci okryte lękiem, wciąż brak titanikaCo zgruszy mnieZagłupione oczy, poszukuj bocznych drzwiZa wysokie progi, tądą moje nogiMówią do mnie tak, jak bym była tu łapcaIch oczekiwania są tam, gdzie sufit wie, że chcęChyba na Mount Everest będzie łatwiej się dostaćCzy jak dotrę na sumszyc, to nie będę do końcaW stadzie żadna owcaOwcaW stadzie żadna owcaCzasami jestem jak krzywda, próbując przejść przez śpiewTeraz moja silność się rozgrzewa, zmienia się w ognisko, chce być głośnaW stadzie żadna owcaCzasami jestem jak krzywda, próbując przejść przez śpiewTeraz moja silność się rozgrzewa, zmienia się w ognisko, chce być głośnaW stadzie żadna owcaChyba na Mount Everest będzie łatwiej się dostaćChyba na Mount Everest będzie łatwiej się dostaćCzy jak dotrę na sumszyc, to nie będę do końcaW stadzie żadna owcaOwcaCzy jak dotrę na sumszyc, to nie będę do końcaCzuję się owca