Dzwonek, dzwonek.
Dobrze, że dzwonek, każdy słyszał.
Panie docencie,
naprawdę jestem zachwycony,
naprawdę,
że myśmy się jednak na to zdecydowali.
No oczywiście,
ale jak na razie widzę,
że Kanada panu nie służy,
panie docencie.
Nie rozumiem, dlaczego?
No zgubił pan brzuch.
Ja go zgubiłem, a pan go znalazł.
Znalazł,
nie znalazł,
ale smoking na mnie to Leszka.
Panie docencie, co pan za bzdury mówi?
Mnie babcia mówiła,
że smoking dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu.
Bo to ani lana, ani wełna, a zdobyta.
No,
no to zaczynam.
To był naszych starych błąd.
Gdy byliśmy tacy,
o nie kazali nam dotykać nawet grawi.
Masz tu książki i się ucz,
zamiast dać francuski klucz.
Kilka śrubek, stary wózek do zabawy.
Dziś zabawki poszły w kąt.
Dziś zrozumieliśmy błąd.
Dziś uczymy się władania śrubokrętem.
Białych koszul mamy dość.
Delikatnych czystych rąk.
Odechciało już się być inteligentem.
Zrozumieliśmy na czas, już nie popełniamy gawki.
Dlatego teraz tu błagamy was.
Dajcie nam buty gumowe,
beretkę z kombinezonem.
Pokażcie nas z telewizji, jadących superwizorem.
Dajcie nam kilo w łopatę,
by na nas się wzorowali.
Ci wszyscy,
którzy dotychczas pracy fizycznej się pali.
Dajcie nam kask ciepłą bluzę,
niechaj się skończy poruta.
Chcemy pracować z rozwozem,
a nie jak babcia na drutach.
Dajcie nam wszystko, co chcecie.
Robotę, która się pali.
I pokazujcie w gazecie,
by inni chęci nabrali.
Dajcie jak człowiekowi,
pomówcie w metamorfozie.
Ja nie chcę już być umysłowym.
Ja chcę być znowu na wozie.
Na wozie,
chcemy być znowu na wozie.
Na wozie,
chcemy być znowu na wozie.
Na wozie.
Gdy siedzionek rozpoczyna, biegniemy do szkółki,
by się uczyć tych pierdół,
jak te durnowate pszczółki.
Đang Cập Nhật