No cóż, może zacznę tak po koleiMoże wtedy lepiej zrozumieszKim jestem, to co zrobiłemJeśli ty zastanowiszWczoraj będziesz gadał głupotyCzy zrobić ci coś, tak bym zrozumiałByłoby lepiej, jakbyś się skupiałNie wiesz, co mówić, jakbyś się podczuwałNie wiesz, co mówić, mój broski sił śpiąJa w sumie też czuję, że pan się nie utołGadać o jakichś rzeczach, by sam się puszczałCzekał by dny, jakbyś na ziemię odmuchałOdwrócił bym ich, byś w końcu się utkałNo bo lecimy dalejOd wideo twój epilepsji idzie dosadźŻyczę, że w swoich fligrów widzisz jakąś prostośćLepiej dla ciebie by było się schowaćAle jak chcesz, możesz próbować mi sprostaćUdajesz, że ilość taka życie pokonaMyślę, że twój *** cokolwiek dokonaDla mnie dzieciaku należy się koronaDla ciebie na blogach potrzebna jest obronaDobra, fajna bosta jest stworzonaW domie rodzinnym idzie kontrolaTwoje słowa krótko jest gwońconaCzy wiesz, co to jest rozmowa?Napisz na IG, bo minęła twoja dobaZresztą jakbym patrzył w oczy smokaJa to się szczerze bardzo podobaW zwyczaju nie jestem wystarczym potworemRobisz czapie, lecisz na bloguŁadzisz, gdy słyszysz dźwięk dzwonuMiędzy innymi nie wyciągnąłeś żadnego wnioskuJeden, co potrafisz, to śpiewać w bloguTwój zonik do bloguBęga jeszcze troszkę, kochamWatamina pada, przekleń sosŚmiesznie mnie myślą, gdy weźmiesz na ten ***Nikolaj się spytaj, twoje mariumisCzy ci na k***a się nie jasz, m***oWyspokuj się lepiej, bo sobie rozumiemNa to odpowiem ci to dobrze, no i jasnoWięc rozumiem każdą prawdę zianąKtórą skrywałem do ciebie dawnoOdwoziłem, czekałem trzynaście dniOdwoziłem ci szybciej, bo nie rwałem się z klatkiZrobiłeś się na bradę, bo to je chorowaliMówisz, że wyrolnę i zrobisz pieniądzeTadeus, zobaczysz, że twarz jest śmiejącaCzego zrobisz za przeklinanie?Łączysz na słabego dissę napisanieNie umiesz nic, tylko powtarzanieZobawujesz się podejrzanieJeden raz, że widzę na klipie, to twoje pokanieZobaczysz, że zaplanujesz robić, że hitłow stajePytanę zadaj, ale dodajesz atrakcjęŚmiałam się, zabawny ten ***Nigdy mnie nie widziałeś na oczyBiorąc do sklepu parę groszySkąd to wziąłeś, nie jest listowyBiorąc ze słowa swoje szponyNa życie śledza twoje głupotyNie dość, co było w końcu skończyJestem kim dla ciebie nauczycielemNie nawija, jak się otoczasz się zielemNajpierw zjedz się chlebem, no dawaj biegiemNie jestem zwykłym nikim i nie jestem nauczycielemTylko powiem odbawę też czeksemZwykłe szczery, jak to zgubisz sobie miejsceZobacz, że mi jeszcze odpowieszMówisz, że świat tak by mnie umyłMówię normalnie, tak jakby cię to nauczyłNic nie wiem, z czemu myślisz, że śmierdzęTo jest zabawne, z tego masz pensjeNo ty śmierdzisz od żądaAle na bloku u liczkaBaku niby palisz jointaTen list jak to zawada, jedyny jest strategicznyA u mnie ta piosenka jest publicznaNo nie wierzę w chemii, ten list ciebie dobijaByłoby młodszy, gdyby nie chciały wyzwiskaBez powodu młody o mnie ołowieniaPowiedziałem prawdę, bolą cię odbiciaJaki blok mówisz, żebym odwiedził?Napisz na IG, może firmy cię odwiedziNapisz na IG, może firmy się ośmieliPodzielisz mnie, gdyby twoi ludzie istnieliAle coś o mnie wspomnieliTen list ma parę wezór, które są do odpowiedziPrawda cię boli, co?Jeżeli masz to powiedzenie o mnie, to nic nie znaczyJa i tak zmieściłem się w jednej minucie i pięciu sekundachMalutko do powiedzenia maszPamiętaj o tymNic nie znaczysz tutajNapisy by Jacek Makarewicz