LichoNie przestanę Cię już gnaćZębem rwać, nerwem graćPiesom w oczy spojrzysz razBędziesz naszLicho, bieliko, zieliko, nie śpijJeśli karmisz słodko, złoś się, kiedy serc ciLicho, bieliko, zieliko, nie śpijBudzisz się bez zęku, zmora szeci na Twojej piersiLicho, bieliko, zieliko, nie śpijJeśli karmisz słodko, złoś się, kiedy serc ciLicho, bieliko, zieliko, nie śpijBudzisz się bez zęku, zmora szeci na Twojej piersiSzepty, głosy, źle śpisz w nocyEverybody know?Szczecin w nocy jest piękny? Co to jest strętny?Skończy źle, jak chcesz nim kroczyć?Rozdziobią nas kruki, wrony, duchy, zmoryMówić o nich? Głupi pomysł maszLudzi swoich? Dbaj o ludzi swoichAle nie opuszczaj gard, wciąż się musisz bronićCzarne chmury nad miastem wisząCiii, cicho, bo przyjdzie lichoKiedyś sam się z tego śmiałem, nie wierzyłemI co? Dziś unikam nocą luster, bo się kryje w nichCo? Czułem blisko końca, czułem oddechNa plecach na mój pogrzeb, w gazetach jeszcze trochę zaczekaZaufałem za bardzo, szlap po kosieNa plecach jeszcze roz się uśmiechniePrzyjdziesz do mnie na klęczkach bieliko, zje licho, nie śpijJeśli karmisz zło, to zło się kiedyś zemści bieliko, zje licho, nie śpijBudzisz się bez serku z mora, szedzi na Twojej piersi bieliko, zje licho, nie śpijJeśli karmisz zło, to zło się kiedyś zemści bieliko, zje licho, nie śpijBudzisz się bez serku z mora, szedzi na Twojej piersi