Zapraszam pana w tamte strony,
najlepsze strony jakie znam.
Góralski mostek
roztrzęsiony za skrzypi pod stopami nam.
A ponad nami
jasnym pyskiem
zabłyśnie rozwiewając splin.
Księżyc nad Kościeliskiem,
Księżyc nad Kościeliskiem,
Księżyc nad Kościeliskiem,
Begin,
Begin.
Popłynie ku mnie w noc błękitną,
Tych księżycowych kilka nóg.
Zapraszam pana w tamte strony,
może złapiemy wreszcie
luz.
Pański policzek w mój
wtulony na adapterze łucja prus.
I złotym przecudownym błyskiem
rozgrzesza nasz pochopny czyn.
Księżyc nad Kościeliskiem,
Księżyc nad Kościeliskiem,
Księżyc nad Kościeliskiem,
Begin,
Begin.
Ojście są Pani, to tela pikna,
co cud.
Co cud,
co cud.
Ojście są Pani,
to tela pikna, co cud.
Zostańmy tutaj małą chwilę,
tu się napatrzyć można dość.
Tych,
co się tak jak my udzili,
że znajdą coś,
odmienią coś.
Zna dobrze ich marzenia,
wszystkie kruche jak porcelana z Chin.
Księżyc nad Kościeliskiem,
Księżyc nad Kościeliskiem,
Księżyc nad Kościeliskiem,
Begin,
Begin.
Ojście są ludzie, to tela durna,
co cud.
No gazino, widzę was.
Ja też nie ślepa.
No to przeswinguj.
Ojście są ludzie, to tela durna,
co cud.
Ojście są ludzie,
to tela durna, co cud.
Co cud.
Ojście są ludzie,
to tela durna, co cud.
Ojście są ludzie,
to tela durna, co cud.