Gdy kiedyś zapukamy do złotych nieba bram,
otworzą nam zwłodzony most.
Najpierw im wygarniemy jak wielki bubel to,
ten świat, gdzie trzeba było grać.
To teatr lalek, a my w nim.
Boimy się otworzyć drzwi.
I ciepła,
bo nasz korpus jest jak wosk z Madatiso.
Napięcie obrócimy, nasz postrealny kształt.
Pójdziemy tam, gdzie kuścisz twar.
Bo między pod całunkiem, a zimną zupą dnia,
było nam chłodno tu wśród nas.
To teatr lalek, a my w nim.
Boimy się otworzyć drzwi.
I ciepła,
bo nasz korpus jest jak wosk z Madatiso.
Gdy kiedyś zapukamy do złotych nieba bram,
chcę być za płoną chociaż tam.
Bo w całym naszym życiu na zimno brałeś mnie,
gorąco całowałam.
Ja,
w tym kukiełkowym świecie,
gdzie jeden występ masz,
nie wyjdziesz poza brzegi ram.
Lecz możesz innej lalce trochę miłości dać.
Choć raz, choć raz!
To teatr lalek, a my w nim.
Boimy się otworzyć drzwi.
I ciepła,
bo nasz korpus jest jak wosk z Madatiso.