Wieczór cisza,
ludzi brak,
nie wykłada mi nikt swej nudnej teorii.
Znowu na nic,
cała noc czekania,
nacętkowane futro poematu.
Zimno grabieją palce, grabieją litery,
próżno pióro ostrzy sobie dziób.
Zimno grabieją palce, grabieją litery,
próżno pióro ostrzy sobie dziób.
Wciąż nic.
Głogi spokój,
mój głogostan.
Ni wiersza, ni człeka, ni ptak mnie narzeka.
Wieczór cisza,
nie trzeba pisać.
Nie trzeba świata sobą zachwycać.
Zimno grabieją palce, grabieją litery,
próżno pióro ostrzy sobie dziób.
Zimno grabieją palce, grabieją litery,
próżno pióro ostrzy sobie dziób.
Wciąż nic.