Nhạc sĩ: L Pro | Lời: Pezet
Lời đăng bởi: 86_15635588878_1671185229650
Gdyby miało nie być jutra kupiłbym czterestkę piątkę
Naładował magazynek i zajebał komuś portfel
Zgarnął cały hajs jaki miał na koncie
I wyjechał nową karierą z salonu Porsche
Kupił dwa bilety na Majorkę albo do Meksyku
Ale wcześniej bym odjebał kilku typów
I patrząc jak pociski rozrywają im aorty
Uśmiechnął się i któremuś nafluł w mordę
Hej!
I walnąłbym kilka Danielsów z lodem
Chuj z prawem jazdy i chuj z tym samochodem
Śmignąłbym dwie paki po jakiejś wiejskiej drodze
Zapalił jointa, później utopił wóz w jeziorze
Może zadzwoniłbym do ciebie z budki
Mówiąc, że zależy mi na tobie
I jestem smutny i mam w bagażniku kierowcę taksówki
Którą porwałem razem z nimi,
stoję na dole z flaszką wódki
Wziąłbym łyka i o nic nie pytam
Pocałowałbym czy wódka by poczuć smak życia
Wrócił się,
przyłożył sobie lufę do skroni Gdyby miało nie być jutra,
tak właśnie bym zrobił
I jeszcze wcześniej pobrałbym kredyt z
banku I przegrał na wyścigach konnych
Resztę hajsu i do jutra byłbym martwy I kurwa przyrzekam,
chyba to zrobię
Bo jutro nic mnie nie czeka
Ej,
ej,
na pochybel wszystkim Bo jutro z tego nie będzie już nic
Jutro z tego nie będzie już nic
Stoję sam na planie, ciebie mi muszę coś niższyć
Ej,
ej,
na pochybel wszystkim Bo jutro z tego nie będzie już nic
Jutro z tego nie będzie już nic
Przegrajmy wszystko i przestańmy istnieć
Jeśli jutro byłoby wątpliwe,
piłbym tekile Później dałbym kelnerce i największy napiwek
Posypałbym kreskę i zwinął dwustetkę Wciągnął
i wreszcie poczuł dobrze przez chwilę
Naładowałbym beretę i zapalił kohibę I zastrzelił komendanta,
bo pierdolę policję
Później wziąłbym tamtą kelnerkę za zakładniczkę I mówiąc,
że jest wolna dał jej w prezencie walizkę
A w niej moją policję i milion szetkach,
które wcześniej bym wyjebał z banku mordując szefa
I wychyliłbym w szklankę Jacka Danielsa,
gdyby miało nie być jutra to jest droga wersja
Później zwiechałbym eską z salonu Merca,
ładując cały magazynek w pana pretrecha
Wcześniej tańcząc jak wariat na masce CLS-a,
później wsiadłbym i uciekł na bezludne przedmieścia
Wcisnąłbym gaz i nie martwił o nic,
jadąc w ciemności przez lat wyłączyłbym reflektor
Ja zadzwonił do ciebie mówiąc,
że jestem zmęczony,
przeładował broń i przyłożył lufę do skroni
Jeszcze wcześniej łyknąłbym trochę w
balium i przegrał na wieszczy brak konnych,
resztę hajsu i do jutra byłbym martwy i kurwa przyrzekam
Chyba to zrobię, bo jutro nic mnie nie czeka
Ej,
na pochybel wszystkim,
bo jutro z tego nie będzie już nic,
jutro z tego nie będzie już nic
To jest zamna franku, życie mi mów, że to niższy
Ej,
na pochybel wszystkim,
bo jutro z tego nie będzie już nic,
jutro z tego nie będzie już nic
Przegrajmy wszystko i przestańmy ignieć
Ej,
na pochybel wszystkim,
bo jutro z tego nie będzie już nic,
jutro z tego nie będzie już nic To jest zamna franku,
życie mi mów,
że to niższy
Ej,
na pochybel wszystkim,
bo jutro z tego nie będzie już nic,
jutro z tego nie będzie już nic
Przegrajmy wszystko i przestańmy ignieć