W
sobotę jednak trzeba skończyć z klasą
A z tym różnie bywało, bo zawsze za mało
Wyruszam tam, gdzie mnie zrozumieją
Nie pyta nikt, a wszyscy to wiedzą
W sześć wy mnie,
chcę być zakochany
Dwieście gram, a nie jakieś szampany
Ona stała pod żabką
Cztero paczek pod pachą
Blady świt sama stała pod żabką
Romantycznie wciągając w pucadę
Szósta rano i znowu to samo Zniknie ta szarość,
będzie znowu bujało Wybity anioł pod żabką
Aniele,
aniele, aniele
Gdy patrzę,
gdy patrzę na ciebie To nie wiem,
to nie wiem,
sam nie wiem
Po co tutaj w ogóle jestem?
Majonez ci kapie po brodzie
Papieros jak serce me płonie I piwo wybite
na hejnał Ten widok serce me rozerwał na pół
Ona stała pod żabką Cztero paczek pod
pachą Blady świt sama stała pod żabką
Romantycznie wciągając w pucadę Szósta rano i znowu to samo
Zniknie ta szarość,
będzie znowu bujało Wybity anioł pod żabką
Aniele, aniele, aniele