Wyczerpani tak,
że dzień nie rusza nas
Chcemy zatrzymać chwilę,
nim nadejdzie brzask
Wyczerpani tak,
że dzień nie rusza nas
Skuleni pod nakryciem z narzuconych wad
Nie cierpię się martwić
Nie cierpię narzekać
Nie cierpię się starać
Nie cierpię się dręczyć tym
Że muszę przepraszać za chwilę słabości
Za każdą zęb
Zmarnowany cień, besenność i stres
Niepłynność co tnie
Szybciej niż głęzie
Nawet jeśli przyspieszę krok
Wyprzedzają wszyscy
Bo w ocenianiu jestem gorszy
Chociaż coraz częściej czuję w ustach smak hipokryzji
Spokojnie nie ma co się poszyć
Bo najgorzej,
gdy wstydzi się swoich własnych myśli
Że czasem życia ma się dosyć
Że chce się pierdolnąć tym wszystkim
Pierdolnąć tym wszystkim
Wyczerpani tak,
że dzień nie rusza nas
Chcemy zatrzymać chwilę,
nim nadejdzie brzask
Wyczerpani tak,
że dzień nie rusza nas
Koleni pod nakryciem
z narzuconych wad
Proszę powiedz jak,
stał się tak samotny świat
Powiedz jak,
stał się tak samotny świat
Nie trzymamy się za ręce,
nie umiemy razem żyć
Męczy mnie już to podejście,
że tu twardym trzeba być
Inaczej niebezpiecznie jest,
tyle uczuć chowa się głęboko w dół
Zakupując ból