Słuchajcie, to jest mój ulubiony numer na naszych koncertach, mój ulubiony numer z naszej ostatniej płyty. Mam nadzieję, że będziecie z nami teraz.
Blado różowy błysk rozgrywa nam powieki ciszą. Ci, co kiedyś nas słuchali, pewnie dawno mnie nie słyszą. Wiszą nad dachami naszych ***ów głęby dymu. Ognia wiary zbyt młodych, by przestać teraz, by zaczynać za stary.
Pod naszymi nogami chodniki pękają, gdy miażdży nasz świt. Nie mam dziś nic, bo za nią i za nią mogę iść, iść, iść. Gdy nie dowidzę celu, jak przede mną wielu, co niewielu wie. Szeptem na ucho mi przedłuż o wszystkim, co wokół tak piękne i złe.
Odbijam się od sian i bram, jak latarni światło. Dla entunajtu przed chwilą, sekundą, przed tym, zanim puste ulice kasną, a miasto zmienia się w ***. ***, za którym tak rzadko już tęsknię, starczy mi kilka sekund dawnego życia, by zapomnieć, kim teraz jestem.
Chwyć mnie za ręce, ściągnij mnie głębiej. Nie chcę wiedzieć, skąd przyszedłem, czemu dziś.
Jestem tak inny, aż nie z tym, co byłem, nie. Nie wiem, po co, nie wiem, dokąd miałbym iść.
Sam wypadam sobie z rąk, nie wiem, czemu to jestem nie z nią. Z każdej ze stron po mnie sięga, w innych momentach pochłania mnie ton. Tak bardzo nie chciałem pamiętać, partego miejsca, oddechu płynki.
Najprzyjszym z pięknych świtów poddaję się temu, tak samo jak wszyscy. Czuję iskry tęsknić, który nade mną kręci i przeszywa wzrokiem. Boję się tego i następnych sekund, zamiast tego, co przyjdzie po mnie potem.
Kocham obarat, świat na nogi mnie stawia, prowadzi w te chwile. Starczy mi kilka sekund nowego życia, by tęsknić za tym, kim byłem.
Ej, czyste ręce!
Chwyć mi za ręce, wciągnij mnie głębiej. Nikt ze mnie nie skończy się, bo trzeba iść.
Nie wstyd w tej chwili, jakaś niestety ręce. Nie wiem, po co, nie wiem, dobrze miałbym iść.
Nie wstyd w tej chwili, jakaś niestety ręce. Nie wiem, po co, nie wiem, dobrze miałbym iść.
Podążą w tym błysku, zrywa nam powikły ciszą. Ci, co kiedyś mnie słuchali, pewnie dawno mnie nie słyszą.
Piszą nad nachami naszych ***ów głęby, dymu, ognia, wiarę.
Ej, czyste ręce!
Chwyć mi za ręce, wciągnij mnie głębiej. Nikt ze mnie nie skończy się, bo trzeba iść.
Nie wstyd w tej chwili, jakaś niestety ręce. Nie wiem, po co, nie wiem, dobrze miałbym iść.
Nie wstyd w tej chwili, jakaś niestety ręce.
Dziękuję.